Zacznijmy od klasycznej Maltańskiej Sałatki

Malta to mała i słoneczna wyspa, więc nie choduje się na niej raczej zbyt wielu warzyw. W skład tradycyjnej sałatki wchodzi fasola, kapary, oczywiście oliwki, suszone pomidory, kilka surowych, regionalny kozi ser z pieprzem i chrupkie wytrawne ciastka.
Do sałatki często podaje się pieczywo o zagadkowej nazwie hobz biz-zejt.
Jest rodzaj grzanki natartej sowicie pomidorem tak by zmieniła swój kolor na pomarańczowo czerwony, na wierzchu posmarowana pastą z tuńczyka, fasoli, oliwek, pomidorów, cebuli i pietruszki. Niby prosta rzecz, a tak genialnie smakuje, że mogę ją spokojnie uznać za najmilsze wspomnienie mojego podniebienia
Do maltańskiej sałatki zjedliśmy oczywiście klasyk - rybę (w jak się okazało grubej panierce) z frytkami.
Wszystko jak zwykle w lokalnej knajpie partii pracy, więc porcje okazały się nawet dla naszych pojemnych żołądków kosmicznie duże :D


Oprócz sałatki i ryb regionalnym daniem jest królik, którego oni nazywają często fenkiem. Podają go na różne sposoby, my mieliśmy okazję jeść go dwa razy, oba doświadczenia miłe, acz drugie podejście było bardziej udane (zdj. obok), gdyż podany królik był mniejszy (młodszy) i miał lepsze, a do tego dobrze wysmażone mięsko.
Fanem królików był przyjaciel, ja z kolei zdecydowałam się na Rib Eye Stek, bo miałam akurat wybitnie mięsny nastrój.
Jest to stek z antrykotu z charakterystycznym "tłustym" oczkiem po środku. Oczywiście rare, bo taki lubię najbardziej :D i nie zawiodłam się - najlepszy stek jaki jadłam w życiu. Wprost rozpływał się w ustach....
A wszystko to popiliśmy lokalnym winem, prawdziwy świąteczny relaks, który każdemu polecam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz