Niechybnie ryba.
Wpływowa królowa
I w czwartek morowa.
W środę też z radością
Jedzmy rybę z ością.
I tak od końca do początku
W rządku
Bo tego głowa nie boli
Co na codzień ryby woli.
A.M.
I z tą myślą przedstawiam wam dziś króla wód słodkich jego wysokość Sandacza :) wyśmienite, białe, delikatne mięso, a ości niewiele. Trzeba jedynie uważać przy sprawianiu na płetwę grzbietową, bo jej ostre zakończenia są trujące (najlepiej od razu wyciąć ją ostrym nożem).
Sandacz pieczony

Sandacz (na kolację dla dwóch osób wykorzystałam 1/2 2kilogramowej ryby)
8 średnich pieczarek
pęczek cebulki dymki
1/3 szklanki białego wytrawnego wina (ja użyłam trzy zamrożone kosteczki - świetny patent gdy chce się mieć świeże wino do gotowania zawsze pod ręką)
sól
pieprz
cytryna
masło klarowne
bułka tarta
natka pietruszki
Rybę skropić cytryną i zasolić. Pieczarki obrać i pokroić. Dymkę posiekać. Pieczarki przesmażyć na maśle, dodać pieprz, dymkę i trochę soli. Naczynie żaroodporne wysmarować masłem, obsypać bułką tartą i ułożyć na dno część farszu. Rybę opłukać z nadmiaru soli, ułożyć w półmisku i nafaszerować pieczarkami. Pozostałą część grzybów ułożyć na rybie. Obsypać bułka tartą, pietruszką i obłożyć wiórkami masła. Podlać lub obłożyć winem. Piec w 180°C około 1h.
Zniknęła tak szybko, że po upieczeniu mogłam zrobić zdjęcie jedynie ościom ;-) dobrze, że przezornie uwieczniłam ją wcześniej.
Smacznego!
A wy? Jakie ryby lubicie najbardziej? Macie jakieś swoje sprawdzone patenty na smaczną rybkę? :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz